piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 67.

Zwróćcie uwagę na notkę poniżej!


*Nathalie*

No pięknie. Prawdopodobnie rodzina Zayn`a zjawi się jutro w Londynie,
A to znaczy, że ja mam przejebane...
Nie mogę im odmówić, są święta.. A oni odmowy nie przyjmują.
Mój niepokój rozwiał Louis;
-Natt, dałaś mi w prezencie kluczyki?
-Tak.-zachichotałam
`-Cieszę się, że moje autko żyje.`
-Do samochodu?-zapytał powtórnie
-Na dodatek Twojego!-wszyscy się zaśmiali-W pakiecie dołączyłam klucze do domu. Mam nadzieję, że Cię to zadowala..
-Pewnie.-powiedział ponuro-Cieszę się, że moje autko żyje.
-Ma się dobrze, tak samo jak ja.. Chociaż nie było łatwo go opanować. Chyba działałam na niego jak płachta na byka. Ale po jakimś czasie się zaprzyjaźniliśmy.. Dziękuję bardzo, przydał się!-powiedziałam
-Tak, wiem.. Moje maleństwo to bardzo trudny samochód, ale gdy już kogoś polubi to jest miło.-zachichotałam, gdy usłyszałam sposób w jaki mówi o swoim aucie.
Jak bardzo go personifikuje.
-Żartuję, złamasie!!-powiedziałam i się na Niego rzuciłam-Zaraz wracam!
Poszłam do kuchni, wyjęłam z szafeczki zapakowany prezent i zaniosłam solenizantowi.
Gdy odpakował, nie było porównania sytuacji, gdy otworzył ten i tamten prezent.. Aktualna radość wszystko zagłuszała!
-Jeszcze raz dziękuję!-przytulił mnie i moje przyjaciółki Lou-A prezent jest genialny! Zawsze marzyłem o takiej baseboll'ówce. Dziękuję powtórnie, dziewczyny!
-W urodziny daje się prezenty, które uszczęśliwiają solenizantów. A jeśli tak jest, szczęśliwi są też dawcy. Jak to poważnie brzmi..-zachichotałam na słowa Melki
-Ja się będę już zbierać.. Muszę pomóc mamie w przygotowaniach, Allison nie może się przeciążać.-powiedziałam
-My też, w końcu to święta.-przyznały mi racje przyjaciółki
-To odwiozę Was.-powiedział Harry.
No jakżeby inaczej...
-Co do jutra to jeszcze się zdzwonimy.-powiedział Niall
-Dziękuję Wam bardzo, sporządziłyście mi niesamowitą niespodziankę, równie niesamowitą jak wy! Kochany czyn... dziękuje za wszystko!-wyściskał nas któryś raz z kolei Louis
-Nie ma za co! Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego!-dałam mu buziaka, a następnie pożegnałam się z pozostałymi chłopakami.
Również z Zayn`em.
-Chciałem pogadać..-wyszeptał mi na ucho
-Porozmawiamy jutro, dziś na prawdę nie mogę..-odpowiedziałam szybko i rzuciłam szalone `PA!`.
Następnie wyszłam z tego domu, biorąc głęboki oddech.
O czym on chce rozmawiać? Nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo krępująca dla mnie jest każda z Nim rozmowa? A może chce wrócić do pocałunku, do którego nie mieliśmy wracać???
Nie mam na to sił, jedyne co mogę powiedzieć to; `WESOŁYCH ŚWIĄT!`.

*Zayn*

-Moja mama dzwoniła, że będą za 2h.-usłyszałem Lou-Ponoć skontaktowała się z mamą Hazzy i wysłała mi listę rzeczy potrzebnych do dzisiejszej kolacji. Nic prócz soli i pieprzu nie posiadamy.. Trzeba zrobić zakupy.
-Ty masz listę, to leć.-dodał Harry
-W takim razie, Styles, choinkę strój.-dodał Liam
-Dobra, to ja jadę.-usłyszeliśmy szybką odpowiedź-Ale potrzebuję pomocy.
-To ja pojadę z Tobą.-dodał Daddy
-W takim razie ja stworzę najzajebistszą choinkę pod słońcem.-rzekł Lou
`-A ja się stracę..`
-Ja opanuję pozostałości po jedzeniu.. Wiadomo, że Twoja mama resztek używać nie będzie.-zaśmialiśmy się na oczywiste słowa blondyna
-A ja się stracę..-powiedziałem-Ogarnę parę rzeczy.
Poszedłem do swojego pokoju, bałaganu tam nie było, ale jakiegoś błysku również nie umiałem dostrzec. Zaraz coś z tym zrobię.
Gdy otworzyłem szufladę, by wrzucić tam znalezione skarpetki, zauważyłem pudełko.
Nie byle jakie, czerwone pudełko z cenną zawartością.
Przyjrzałem się mu.

*Retrospekcja*

-Zayn, ty masz dziewczynę..-rzekł Niall
-Narzeczoną za niedługo.-poprawiłem go, a on popatrzył na mnie dziwnie nie dowierzając-Myślę, o tym czy się nie oświadczyć.-dodałem
-Wooow.. Zayn... to...-nie potrafił wypowiedzieć zdania...
-Zwariowałem?-zaśmiałem się
-Nie. To.. wspaniale.-powiedział przez suche gardło-Ale.. zapytam, dlaczego chcesz się oświadczyć?
-Nie wiem..-powiedziałem
-Jak to nie wiesz?-zdziwił się-Przecież.. jak ktoś się oświadcza, to chyba dlatego, że kogoś kocha i chce spędzić z tą osobą resztę życia...
-Też tak myślałem..
-Nie kochasz Perrie?
-Kocham. A przynajmniej myślę, że kocham.-odpowiedziałem.

Teraz już wiem, podjąłem właściwą decyzję dla swojego serca.. Myślę, że jutrzejszy dzień będzie odpowiedni do wyjaśniania największych niespodzianek. Ale dziś...dziś jest Wigilia.

*Nathalie*

Wróciłam do domu, położyłam swoje rzeczy i zapytałam mamę, w czym mogę jej pomóc. Odpowiedziała, że przy kolacji, więc zaczęłam od mycia i krojenia grzybów.
-Znalazłam!-usłyszałam schodzącą po schodach Ally
-Cieszę się!-powiedziała mama
-Czego szukałaś!?-postanowiłam się wtrącić
-O, wróciłaś.-siostra pojawiła się w kuchni-Mama kupiła choinkę, którą trzeba ustroić, więc szukałam ozdób, które mama włożyła na strych.
-Świetny pomysł!-poparłam Ją
-To nie jest męcząca czynność, ani taka, dla której muszę wykonywać jakieś ruchy zagrażające życiu mojemu i mojego dziecka, także - zajmę się tym.-uśmiechnęła się i zniknęła w przedpokoju
-Nic przecież nie powiedziałam..-spojrzałam oczekująco na mamę
-Ally po prostu jest odrobinkę już przewrażliwiona, daliśmy Jej ku temu powody.-odpowiedziała moja rodzicielka
-Masz rację, mamuś. Traktowaliśmy Ją jak dziecko, a jest dorosła.
-Tak było trzeba, tak wciąż trzeba. Ally to wciąż w jakimś stopniu dziecko moje, i ja wiem, że ona się już nie zmieni - ale będzie miała dziecko swoje. To normalne, że się o Nią troszczymy po takich przeżyciach, jakich doznaliśmy. Nie obwiniaj się o nic, kochanie. Gdy urodzi, przejdzie Jej.-zaśmiała się
-Okej, co mam dalej robić z tymi grzybami?-zmieniłam temat
-Weź je, proszę, postaw na gaz, żeby się uwarzyły.
-Już się robi!
-A potem zrób panierkę do karpia i go proszę również upiecz.
-Jak ja to uwielbiam..-powiedziałam do siebie
-Tylko uważaj, co byś sobie rączek nie pobrudziła.-śmiała się ze mnie mama
-Mało śmieszne!-krzyknęłam, gdy wyszła z kuchni
-Mój mąż przyjechał!-pisnęła Allison
-Ucałuj go ode mnie!-zawołałam z kuchni, wykonując zadaną mi pracę.
Po kilku minutach do kuchni wszedł mój szwagier;
-Sama możesz mnie pocałować.-powiedział poruszając brwiami
-Głupi.-zaśmiałam się, a All uderzyła go w ramię
-W ciąży jestem, pytaj mnie jak się czuję, a nie zajmuj się głupotami!-pisnęła ponownie.
Max się zaśmiał.
-No przywitaj się, młoda!
-Bardzo chętnie Cię upaćkam jajkiem.-powiedziałam wyciągając w Jego stronę dłonie
-To ja myślę, że jednak moja żona mnie już ucałowała za Ciebie, prawda kochanie? A jak się czujesz?-pociągnął Ją za dłoń wyprowadzając ją z kuchni-Widziałem, że zajmujesz się choinką...
Zachichotałam, ale gdy zobaczyłam wyczekującą mnie rybę, uśmiech zszedł mi z twarzy.
-No i co się tak gapisz?-powiedziałam wprost w jej otwartą gębę.
Cóż, podobno dzisiejszego wieczora zwierzęta przemawiają...

W wyjątkowy wieczór, który spędzę z moją wyjątkową rodzinę muszę wyglądać wyjątkowo. Dlatego potrzebuję odrobinę więcej czasu na przygotowanie niż zazwyczaj. Gdy pomogłam z siostrą mamie podać do stołu, wszyscy poszli się przygotować. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, wysuszyłam, wymodelowałam, wybrałam piękną sukienkę.. Zrobiłam makijaż. Wyglądałam pięknie, podobałam się sobie.


Następnie zeszłam na parter, gdzie znajdowali się już wszyscy.
-Pięknie wyglądasz, córeczko..-dała mi buziaka mama
-Potwierdzamy!-usłyszałam głosy z tyłu
-Wy jesteście równie piękni!-dodałam
-Matt, skarbie, zobacz, czy jest już pierwsza gwiazdka.-powiedziała mamusia
-Mamo, nie jestem już dzieckiem!
-Ale jesteś wciąż moim dzieckiem i największym dzieckiem w tym towarzystwie.
-Już niebawem się to zmieni..-burknął-A tak nawiasem mówiąc..-zajrzał przez okno-..to pierwsza gwiazda już świeci na niebie, widoczna.
-Zasiadajmy do stołu!-rzekła Ally
-Najpierw życzenia, kochani!-poprawiła Nas rodzicielka.
`WESOŁYCH ŚWIĄT!` - pomyślałam.
`Radosnych Świąt, Zayn...` - pomyślałam co roczne życzenie, które tym razem z pewnością się spełni.

*następnego dnia*
*Boże Narodzenie*

Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie... Nic dobrego nie przychodzi mi na myśl, więc lepiej odejść... Odwracając się zerknęłam na zegar. Dochodziła 15.
-Zbierajcie się już!-krzyknęłam przez otwarte drzwi.
Nie usłyszałam odpowiedzi, gdyż od razu je zatrzasnęłam.
Postanowiłam zacząć ogarniać siebie, abym wyglądała jak normalny człowiek, a nie jedynie jego szkielet. Nie obyło się bez rozmyślań...
Gdy grzebałam w szafie, przypomniały mi się wczorajsze słowa Zayn`a.
`Chciałbym Ci coś powiedzieć..` - jedno tajemnicze zdanie, a robi tyle kłopotów. Wczoraj nie miałam czasu, aby się nad nim zastanowić, lecz dzisiaj mam go pod dostatkiem. I doszłam do wniosku, że nie mam pojęcia o co mogło mu chodzić. Nigdy nie słyszałam takich słów z Jego ust. Czy coś się stało? Czy ma to jakikolwiek związek z naszą przyjaźnią? Czy może z inną sytuacją..? Nie wiem, czy nawet chcę to usłyszeć.. Boję się tego co może zostać mi powiedziane. Nie mam pojęcia, czy jestem na to gotowa..
Zayn jest ciężkim człowiekiem, w szczególności dla mnie.. Już zawsze będę bała się bliżej do Niego przywiązać, będę bała się go powtórnie stracić.. Niech zostanie tak jak jest.
Just friends.
Nie chcę ani urywać kontaktu, ani nic zmieniać.
Nienawidzę słów: `Musimy porozmawiać.` bądź `Muszę Ci coś powiedzieć.`
Zazwyczaj nie wróżą one nic dobrego.
-Jesteś gotowa?-do pokoju wbiła mi siostra
-Nie wiem, sama określ.
Pokazałam się Jej, okręciłam w koło.


-Idealnie!-pisnęła
-Dziękuję.-zawstydziłam się-Ty również wyglądasz.. nieziemsko!
-Ze mną wygląda jeszcze lepiej!-wtrącił się Max i objął moją siostrę


-No nie wiem, czy to dobrze określiłeś..-powiedziałam
-Zamknij się, bo zostaniesz w domu!-pogroził mi palcem i zniknął za rogiem
-Ale to moi przyjaciele!-śmiałam się
-Zamknę Cię w piwnicy!-wciąż słyszałam Jego głos
-Oh... Dzieci.-powiedziała moja siostra, a ja spojrzałam na Nią wzrokiem typu `Really?`, a ona odwróciła się i dodała-Za 30 minut wyjeżdżamy, słoneczko.-zatrzasnęła za sobą drzwi.
Usiadłam na łóżku i postanowiłam dobrać biżuterię, jednak Malik i jego dziwne zachowanie wciąż siedziało mi w głowie, a fakt, że za chwilę cała prawda może wyjść na jaw - przytłaczał mnie jeszcze bardziej.
A może powinnam zadzwonić do Wal? Zapytać co porabiają w te święta, złożyć życzenia. Dowiedzieć się prawdy, by nie żyć w niepewności. A może to głupie? Podejrzane?
-Siostra, zawiążesz mi krawat...? Wow, ale się wypindrzyłaś, laleczka.-tym razem niezapowiedzianie wpadł Matthew
-Daj ten krawat i się nie wymądrzaj.
-Pięknie!-ostatnie słowo musiało należeć do Niego.

#2 Muzyka

-Jesteście!-drzwi otworzył Nam Niall
-Wesołych Świąt!-powiedzieliśmy wspólnie
-Wzajemnie! Pomogę Wam!
Zabrał prezenty z naszych rąk, pomógł mu jakiś mężczyzna, a następnie do Nas wrócił.
-Natt, to jest mój brat - Greg, ta kobieta, która trzyma mojego młodszego bliźniaka Theo, to Jego żona, a mały to mój bratanek. A tam są moi rodzice!-pokazał uroczą parę, która rozmawiała z pewną kobietą-Rozmawiają z mamą Harry`ego.
-A to moja siostra - Gemma.-znikąd pojawił się Styles w towarzystwie pięknej młodej kobiety.
Zauważyłam, że moja rodzina już wtopiła się w tłum i zniknęła.
`-Moja pamięć nie należy do najlepszych z moich zalet.`
-A to moje siostry!-pojawił się Louis-Tak bardzo chciały Cię poznać..-przedstawił mi je
-Przepraszam, ale pewnie i tak będę miała problem z zapamiętaniem na raz tylu imion..-przyznałam się-Moja pamięć nie należy do najlepszych z moich zalet.
-Ważne, że my już znamy Ciebie!-dodała najstarsza blondynka, Lottie jak mniemam.
Spojrzałam w tłum, lecz nigdzie nie widziałam żadnej znajomej buźki z Bradford.
Za to przez oczy przemknęły mi El, Dani, Mel, Ash oraz parę osób, których całkowicie nie kojarzyłam.
-Przepraszam, muszę skorzystać z łazienki.-opuściłam towarzystwo, pociągnęłam rękę Horan`a.
Spojrzał na mnie wymownie, lecz zrozumiał, że ma udać się za mną. Zamknęłam się z Nim w pierwszym lepszym pokoju.
-Co się stało?-zapytał
-Niall.. Czy jest rodzina Zayn`a?-zbladł
-Cholera, kompletnie o tym zapomniałem... Kuźwa, Natt, tak mi przykro..
-Odpowiedz na moje pytanie.
-Z tego co wiem, to mieli problem z dojazdem i nie dojechali.. Mieli być. Nie mam pojęcia czy dojadą, czy zostali w domu.. Nie wypytywałem Zayn`a. Dopiero teraz powiązałem fakty..
-Czyli ich nie ma?
-Nie..
-Może uda mi się ich uniknąć..-dodałam
-Ich czy prawdy?-zapytał
-Obu.-powiedziałam
-A może to odpowiedni czas by..?
-Nie jestem na to gotowa. Nie dzisiaj. Nie teraz. Nie tutaj. Nie...-powiedziałam
-Spokojnie!-uspokajał mnie
-Chyba wołają nas do stołu.-powiedziałam i wyszłam.

Tylu osób przy jednym stole jeszcze nie widziałam, chyba, że na jakiejś uroczystości w restauracji. Dopiero teraz ogarnęłam ile osób może pomieścić ten budynek. I zaczynam widzieć sens w tej willi.. Nie tylko dla przyjemności lokatorów, ale także gości, rodziny... Duuużo ludzi. To ma sens!
Rozglądałam się, większość osób już kojarzyłam.. Lecz czułam się niepewnie, gdyż obok Zayn`a pozostawały puste miejsca. W zasadzie.. to on był sam.
Zaraz, zaraz.. Gdzie blondynka?
-Horan-odezwałam się do blondyna po prawej-gdzie jest Perrie?
-Nie ma.-powiedział kontynuując `rozmowę` ze swoim bratankiem
-Ej,Theo jest uroczy, ale ja też... poświęć mi chwilkę.-powiedziałam
-Ciebie mam na co dzień, Jego nie.-powiedział
-Już od pół roku nie mam Cię na co dzień..-dodałam ciszej, tak by nie usłyszał-Fak ju maj frend.-powiedziałam, pewnie nie usłyszał - znowu
Przeprosiłam i wstałam od stołu, nawet nie zauważył.
Poszłam do kuchni po zwykłą szklankę wody mineralnej, ktoś wszedł za mną.
-Co tam, kochanie?-usłyszałam Tommo
-Niall jest chamski...
-Gdy jest w pobliżu mały, nie widzi innego świata..-powiedział-Kwestia przyzwyczajenia.-odpowiedział-Dlatego się smucisz?
-Nie wiesz czy rodzina Zayn`a dojedzie?
`-Tak, nie jesteś pierwszą osobą, która mi to już dzisiaj mówi.`
-Nie mam pojęcia...Cholera.-parsknęłam
-Tak, nie jesteś pierwszą osobą, która mi to już dzisiaj mówi. Może powiem, że nie najlepiej się czuje i wrócę do domu.-wymyślałam plan doskonały
-Nie wiem czy to przejdzie, pewnie położą Cię w którymś z wolnych pokoi i nafaszerują lekami.. Kilka matek vs jedna Ty.
-No..... A dlaczego nie ma Perrie?-zapytałam
-Była. Złożyła życzenia i uciekła, spieszyła się.
-Tak w święta?-dopytywałam
-Nie wiem, mało mnie ten fakt obchodzi. Sama rozumiesz, mam ważniejsze rzeczy na głowie niż Perrie, Zayn i ich chory związek.-zdziwiłam się
-Co masz na myśli mówiąc...
-Prezenty! Czas na prezenty!
Do kuchni wbiegły urocze bliźniaczki, siostry Louis`a. Wzięły nas za ręce i wyszarpały do salonu. Zajęłam swoje miejsce, dzieci zajęły się prezentami.
Chłopaki podarowali prezenty swoim dziewczynom, ja dostałam uroczą bransoletkę od mojego kochanego brata. Zayn ruszył się ze swojego miejsca z maleńkim prezencikiem w dłoni. Zbliżał się w moją stronę, coraz bliżej. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie pomylił kierunków. Ale nic na to nie wskazywało.
-Mam coś dla Ciebie..-powiedział, przykucając przy mnie
-Chciałeś wczoraj porozmawiać.-wypaliłam
-Ta rozmowa może jeszcze trochę poczekać, chciałbym Ci coś podarować..-odpowiedział.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, który przerwał naszą rozmowę. Po chwili w korytarzu zrobiło się trochę tłoczno.
-Wesołych Świąt!-usłyszałam pomieszane głosy..
Łzy napłynęły do moich oczy, wcisły się w nie miliony pięknych wspomnień..
Te głosy. Znieruchomiałam.
Zayn odszedł.
-Przepraszamy za spóźnienie, ale troszkę pogoda popsuła nam plany.. Troszkę nas zasypało.-mówiła Trisha - mama Malik`a-Ale mamy nadzieję, że puste miejsca jakieś się znajdą!
Zayn przywitał się ze swoją rodziną.
Miałam ochotę zapaść się pod stół, roztopić, zniknąć w powietrzu.. Cokolwiek.
Byleby wyemigrować z tego pokoju.
To nie będzie fajne. Pokręciłam głową i spuściłam wzrok, poczułam dłoń Matt`a na swoim ramieniu - pokrzepiającą. Miałam nutkę nadziei, że mnie nie poznają.. Tak samo jak Zayn nie poznał mnie.
-Rozpoznaję jakieś nowe twarze.-dodała kobieta, którą doskonale kojarzę.
Chwilę później przed moimi oczami pojawiła się Safaa i Waliyha. Grzecznie się przywitały, uśmiechnęłam się.. Pamiętam jak zawsze je karciłam, aby zachowywały dobre maniery.
Podniosłam głowę, jestem skończona.
Mój wzrok spotkał się z wzrokiem Wal. Otworzyła usta ze zdziwienia.
-Nathalie?-powiedziała na głos.
Nie odpowiedziałam. Na sali nastała cisza.
-Co Ty tu robisz?-zapytała Safaa.
Zbyt wiele.. To dla mnie zbyt wiele jak na jeden raz. Oczy mi płonęły od łez. Nie potrafiły zdusić ich już więcej.. Popłynęły rzewnym strumieniem.
To nie tak miało być.
-Przepraszam..-wydusiłam i wstałam od stołu.
Nikt nie wiedział co się dzieje, oprócz mnie i kilku poszczególnych osób. Wszyscy byli w szoku.
Zayn wpatrywał się w Wal, a potem we mnie...
Przeszłam szybkim krokiem obok nich, Malik złapał mnie za rękę. Spojrzałam mu w oczy i popełniłam wtedy największy błąd w swoim życiu.
-Zostań... Natty.-powiedział jak gdyby nigdy nic.
JAK GDYBY NIGDY NIC.
Cococococo... PUF! Eksplozja.
Wybiegłam z ich domu, biorąc w locie płaszcz z wieszaka.
EKSPLOZJA.





***
przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam...
Wiem, że zawaliłam.. Zbyt długo kazałam czekać.
Ale chciałam, by był idealny! Mam nadzieję, że choć w połowie taki jest, gdyż myślę, że nawet jest jednym z najlepszych! 
Teraz to ja dopiero muszę zaczerpnąć skądś weny... Co tam się ma dalej podziać? 
Kochani! Czyż na taki rozdział czekaliście?
Co będzie dalej? Czy wszystko się ułoży? Hmmm...

KOMENTUJCIE!!!!

Byłam w Bułgarii, wróciłam... Kolejny rozdział mam nadzieję - wcześniej! 
Jedyne czego pragnę to WENA! 

PROSZĘ, WYRAŹ W KOMENTARZU SWOJĄ OPINIĘ NA TEMAT ROZDZIAŁU!!!
SKOMENTUJ!!!